PL EN
ok
YouTube Facebook
twitter instagram
powrót do listy
2023-01-17
Metal Hammer 1/2023

Metal Hammer 1/2023

Riverside, Devin Townsend, Dimmu Borgir, Epica, Ols, Bury Tomorrow, Dieth, Volbeat, Pixies, Pure Bedlam, Kingdom Of Rock, Faust, Witchmaster, Birds In Row, Goatwhore, Narrenwind, Epitome, Roadhog , Guns N’ Roses

Metal Hammer 1/2023

SPIS TREŚCI

Zgrzyt 3
Hard Fax 4
Riverside 6
Podsumowanie Roku 10
Devin Townsend  14
Dimmu Borgir 16
Epica 20
Ols 22
Na Zachód Od Metalu 24
Bury Tomorrow 26
Dieth 28
Volbeat 30
Pixies 32
Pure Bedlam 34
Kingdom Of Rock 36
Faust 38
Witchmaster 40
Birds In Row 42
Goatwhore 44
Narrenwind 46
Album Miesiąca 48
Recenzje 49
Epicentrum 56
Woda Dla Kuców 57
Za Progiem 58
Book Zapłać 59
Zafoceni 60
Odgruzowani 61
Epitome 62
Roadhog 64
Guns N’ Roses 65
Die Young 66

 

ZGRZYT

W grudniu jak co roku...

nieco wyprzedzamy czas. Bo oto do Waszych rąk trafia pierwszy, styczniowy numer Metal Hammera. Ten czas wyprzedzamy też w głównej historii numeru – nowy album Riverside ukaże się dopiero za miesiąc (20 stycznia) ale już teraz możecie przeczytać u nas jego recenzję i dowiedzieć się, co o „ID.Entity” opowiadają muzycy zespołu.

W najnowszym numerze znajdziecie jak zwykle mnóstwo bardzo różnorodnych tematów: polecamy rozmowy z Volbeat, Dimmu Borgir, Epica, Pixies, Devinem Townsendem i Pure Bedlam, zaś do części nakładu dołączyliśmy specjalną kompilację nagrań z wytwórni Napalm Records.

Przy okazji serdecznie zapraszamy Was też do Łodzi na nasz Metal Hammer Festival. 5 czerwca zagra dla Was Pantera i kilka innych zespołów. Jest na co czekać!

I oby rok 2023 był lepszy niż ten, który mija. Tego Wam życzymy!

Darek Świtała 

 

ALBUM MIESIĄCA

RIVERSIDE

ID.Entity

(Mystic)

Widząc, że zespół, który właśnie świętuje jubileusz 20 lat działalności, tytułuje swój najnowszy album „ID.Entity”, można się spodziewać, że nie będzie to po prostu „kolejny album”. I rzeczywiście - jak wielokrotnie podkreślał Mariusz Duda, pracy nad ósmym krążkiem Riverside przyświecały szczególne założenia. Z jednej strony - powrót do wspólnotowego tworzenia, z drugiej - przeniesienie na album studyjny koncertowej ekspresji kwartetu, znanego przecież ze swoich energicznych występów. Koncertowy charakter objawia się już w eklektyzmie materiału. Powrót do tworzenia zespołowego wiąże się z kolei z zamknięciem etapu żałoby po Piotrze Grudzińskim, symbolizowanego przez melancholijne „Wasteland” i fonograficznym debiutem Macieja Mellera jako oficjalnego członka grupy. Riverside nie odtwarza jednak w zerojedynkowy sposób atmosfery „ADHD” czy „LFATM”. Zamiast tego, sięga głębiej w przeszłość, by móc otworzyć zupełnie nowy rozdział w trzeciej już dekadzie działalności. Radosna energia słyszalna jest już od pierwszych minut „Friend or Foe”, gdzie prym wiodą pulsujący bas i ejtisowe klawisze. Ale spokojnie, bez obaw, fani ciężkich brzmień – w tym samym utworze taneczna partia gładko przechodzi w solidny, dynamiczny riff. „Ladmine Blast” naznaczone zostało ciężkimi kaskadami gitar, a w „Big Tech Brother” na moment wraca stary dobry znajomy z czasów „Out of Myself” czy „Second Life Syndrome” – krzyczane partie wokalne. Ostatni z powyższych utworów, który otwiera ironiczna informacja o „Terms and Conditions” jego odsłuchania, szarżuje hałaśliwymi kaskadami trąb i świdrującą pracą Hammonda. Przybiera przy tym formę anty-korporacyjnego manifestu wymierzonego w orwellowskie praktyki Wielkiego Brata: „We have the right to defend ourselves/We have the right to not accept/Self-consciousness - this is where we could start”. Oprócz chwytliwych melodii i świetnej produkcji, zaangażowane społecznie teksty stanowią niewątpliwie jeden z atutów albumu. Duda chętnie sięga po współczesny słownik korporacyjny i nowomedialny, by zdiagnozować rozmaite formy opresji, jakim podlega współcześnie jednostka. „Post-Truth”, napędzane intensywną partią perkusyjną i wszechobecnymi klawiszami, a zamknięte znienacka solową partią pianina, atakuje medialny szum, w skutek którego, jak słyszymy, „Black was white and white was black”. „The Place Where I Belong” krytykuje z kolei naiwne narracje „pozytywnomyśleniowe” i presję korporacyjnego wyścigu szczurów, wpajającego przekonanie, że „sukces jest dostępny dla każdego”: „For it matters/Where I was born/And where I live/What’s my gender/What’s the colour of my skin/We don’t have equal chances/Everything doesn’t depend on me”. W rozbudowanej, 13-minutowej kompozycji, od naładowanej atmosferą lat 70, rozbujanej współpracy klawiszy i basu przechodzimy do pasażu opartego o gitarę akustyczną i długie solówkowanie. Maciej Meller daje się tu poznać jako gitarzysta, którzy z jednej strony rozumie brzmienie Riverside, z drugiej – naznacza je indywidualnym sznytem. Singlowe „I’m Done With You” (okraszone niezwykle ciekawym wizualnie teledyskiem) mierzy się z kolei z fałszem demagogicznych „przyjaciół”, którzy „mówią nam, jak żyć”. Surowy refren, z agresywnymi partiami Dudy i błąkającym się w tle Hammondem Łapaja łatwo zapada w pamięć i napędza wściekłą energią. Z kolei w zamykającym album „Self-Aware” dostajemy stadionowe wokalizy i fragment… w klimacie reggae. W końcowej partii instrumentalnej powracają echa wcześniejszych utworów, a dająca nadzieję fraza „The future is in our hands/But first/Let’s/Unsubscribe the ones who make us hostile” nie pozwala o sobie zapomnieć. Riverside potrafi doskonale wyważyć proporcje między agresją i melodią, bolesną społeczną diagnozą w warstwie lirycznej a ciepłym, barwnym brzmieniem, między sięganiem w muzyczną przeszłość własną i gatunkową a poszukiwaniem nowych rozwiązań muzycznych. Na „ID.Entity” dzieje się dużo, i album zdecydowanie broni się również po wielokrotnym przesłuchaniu. Jednak już pierwszy kontakt wystarczy, by rozbujać rytmami, zaintrygować melodyjnością czy zaatakować solidnym riffowaniem. Dla każdego (fana Riverside i nie tylko) coś miłego.

Dawid Kaszuba

 

powrót do listy