PL EN
ok
YouTube Facebook
twitter instagram
powrót do listy
2019-02-19
Metal Hammer 2/2019

Metal Hammer 2/2019

Dream Theater, Myrkur, Flotsam And Jetsam, Jinjer, Virgin Steele, John Garcia, Overkill, Bury Tomorrow, Venom, Svartidauði, Artillery, Yarn Of The Wicked, Totenmesse, Cattle Decapitation, Australian Pink Floyd, Nailed To Obscurity, Steve Hackett, Steven Wilson, Calinka Lacher, Papa Roach, Forge Of Clouds, Lebowski, Die Young


Metal Hammer 2/2019

SPIS TREŚCI

Zgrzyt 3
Hard Fax 4
Dream Theater 8
Myrkur 12
Flotsam And Jetsam 14
Jinjer 16
Virgin Steele 18
John Garcia 20
Overkill 22
Bury Tomorrow 24
Venom 26
Svartidauði 28
Artillery 30
Na Zachód Od Metalu 32
Yarn Of The Wicked 42
Totenmesse 44
Cattle Decapitation 46
Australian Pink Floyd 48
Nailed To Obscurity 50
Steve Hackett 52
Steven Wilson 54
Calinka Lacher 56
Papa Roach 58
Album Miesiąca 59
Recenzje 60
90 Z 90. 66
Forge Of Clouds 67
Lebowski 68
Die Young 70
 

ZGRZYT

Wydaje się, że na zespole Dream Theater wielu postawiło już krzyżyk. Cóż, nawet najwierniejsi fani muszą przyznać, że ostatnia dekada upłynęła grupie na odcinaniu kuponów od niegdyś zdobytej popularności. Tymczasem zespół podpisał kontrakt z nową wytwórnią (InsideOut będące częścią koncernu Sony) a w końcu lutego na rynek trafi pierwszy efekt tej umowy – album „Distance Over Time”. I co najważniejsze – jest to powrót Dream Theater do dobrego, rasowego grania jakie na pewno docenią fani grupy. Wywiad z zespołem i retrospekcja jego wszystkich dokonań – na stronie ósmej. 

Mimo świąteczno-noworocznej przerwy udało nam się przygotować dla Was sporo aktualnych tematów, bo jak zwykle staramy się wyprzedzać nieco czas. Szczególnej uwadze polecamy wywiady z Venom, Jinjer, Cattle Decapitation, Overkill, Flotsam And Jetsam czy Artillery. Na stronie 60. znajdziecie z kolei kilkadziesiąt recenzji najnowszych płyt.
Oby do wiosny!


Darek Świtała
 

ALBUM MIESIĄCA

OVERKILL
Wings Of War
(Nuclear Blast)

Overkill, mimo prawie czterdziestu lat istnienia, dziewiętnastu płytach studyjnych na koncie i sześćdziesiątki lidera na karku, ciągle jest w formie i pełen młodzieńczej werwy. Jak oni to robią, nie wiem... Ważne, że oni wiedzą i potrafią zrobić z tego jak najbardziej odpowiedni użytek. „Wings Of War” zdecydowanie należy do tego rodzaju płyt, które po prostu uwielbiam. To kolejna porcja niezwykłej muzyki nagrana przez weteranów i zarazem klasyków swojego gatunku mających wielki wpływ na kolejne pokolenia młodych muzyków podążających śladami, które wyznaczyli. Album nie będący zjadaniem własnego ogona oraz odcinaniem kuponów od swej chwalebnej przeszłości ale absolutnie nie będący też całkowitym odwróceniem się od swych korzeni. Jakie są główne zalety tego wydawnictwa? Na pewno jest nim wokal Bobby'ego „Blitza” Ellswortha. Słuchając jego szorstkich, pełnych energii wrzasków w otwierającym album singlowym „Last Man Standing” (już sobie wyobrażam ten utwór otwierający koncerty Amerykanów) czy energicznym „Bat Shit Crazy”, gdzie wypluwa słowa z prędkością serii wystrzałów z karabinu maszynowego, ciężko uwierzyć, że mamy do czynienia z prawie 60-letnim człowiekiem. Warunków głosowych mógłby mu pozazdrościć niejeden młody krzykacz. Jak widać (a właściwie słychać) długoletni pobyt na scenie wyszedł mu tylko na zdrowie. 

Kolejną ważną kwestią jest produkcja. Album był nagrywany w trzech studiach, co akurat wyszło „Wings Of War” zdecydowanie na dobre, a nad produkcją czuwali sami członkowie zespołu, mianowicie DD Verni i Bobby Links. W sumie chyba samemu najlepiej się zna swoją wizję i najlepiej się zadba o to, by efekt finalny od tej wizji nie odstawał. Panowie nadali brzmieniu sporo nowoczesnych smaczków, nie pozbawiając go w żaden sposób pierwotnego oldschoolowego charakteru. I chwała im za to. 

Od strony czysto muzycznej to album spójny, a jednocześnie dość zróżnicowany. Obok wspomnianych już szybkich thrashowych killerów, „Last Man Standing”, „Bat Shit Crazy” oraz „Head Of A Pin”, kolejny „Distortion” zaczyna się już jednak spokojną partią basu i gitarami rodem z jakiejś hardrockowej ballady z lat siedemdziesiątych. Początkowo możemy nawet poddać się sugestii, że to właśnie z tego typu utworem będziemy mieli do czynienia, jednak nic bardziej mylnego. Kawałek ten to thrash utrzymany jednak w nieco wolniejszym tempie, co dodaje mu pewnego rodzaju niepokojącej atmosfery. Pod koniec mamy solówkę brzmiącą jakby była żywcem wyjęta z jakiegoś starego utworu Iron Maiden. Sporo odwołań do klasyki heavy jest też w „Hole In The Sky”. W „Welcome The Garden State” Ellsworth i kumple poczuli się natomiast jak... punkowcy. Prosta nuta, przy której człowiek ma nieodpartą ochotę sięgnąć po niezbyt wyszukane wino. No i ten tekst z którego w prosty ale jakże szczery sposób bije lokalny patriotyzm. W końcu nigdzie nie ma tak dobrze jak w domu. Zmiana klimatu następuje za to w „Where Few Dare To Walk”. Basowe intro oraz riff mogą przywodzić na myśl „Enter Sandman” Metalliki. W zwrotce za to ewidentne odwołanie do Black Sabbath (tego bardziej mrocznego oblicza) a refren to po prostu czysty Overkill. 

„Wings Of War” słuchałem na przemian z najnowszą produkcją innych amerykańskich weteranów, mianowicie Metal Church i ich „Damned If You Do”. Oba te albumy sprawiły, iż uwierzyłem, że starzy wyjadacze szeroko rozumianego thrashu jeszcze ostatniego słowa nie powiedzieli. I chyba jeszcze długo broni nie złożą. Mimo, że jest cała armia chętnych do miana ich następców. 

Bartek Kuczak
 
powrót do listy