PL EN
ok
YouTube Facebook
twitter instagram
powrót do listy
2023-09-26
Metal Hammer 9/2023

Metal Hammer 9/2023

Cannibal Corpse, Nita Strauss, We Are Idols, Nervosa, Holy Moly & The Crackers, Shodan, Greta Van Fleet, Cadaver, Happy Pills, Asking Alexandria, Primal Fear, Interpol, Kataklysm, Gus G., Tuomas Holopainen, Nuclear Power Trio, Blind Guardian


Metal Hammer 9/2023

SPIS TREŚCI

Zgrzyt 03
Hard Fax 04
Cannibal Corpse 06
Nita Strauss 10
We Are Idols 14
Nervosa 16
Holy Moly & The Crackers 18
Shodan 20
Greta Van Fleet 22
Cadaver 24
Happy Pills 26
Asking Alexandria 28
Primal Fear 30
Interpol 32
Kataklysm 34
Gus G. 36
Tuomas Holopainen 40
Nuclear Power Trio 44
Blind Guardian 46
Album Miesiąca 48
Recenzje 49
Epicentrum 56
Za Progiem 58
Odgruzowani 60
Zafoceni 61
Przewodnik Płytowy 62
Made In Finland 64
Die Young 66

 

ZGRZYT

W czasach słodkiej młodości chodziło się do metalowych knajp. Tak, były takie kluby – na przykład solidny pub „Roger” w Jastrzębiu Zdroju, do którego dość lotny kierownik tego przybytku, o ksywie „Mały”, sprowadzał w połowie lat dziewięćdziesiątych całkiem zacne zespoły. Cóż, grał tam Closterkeller, grał Vader a nawet zespół Łzy (w czasach gdy fascynował go jeszcze punk rock). Piękne to były czasy, a „Roger” co tydzień pękał w szwach, ściągając dziesiątki ludzi, którzy kochali rocka i metal. To w tym klubie poznałem ciekawego gościa – dziś jest wziętym prawnikiem – który miał pewną słabość. Co tydzień wymuszał na barmance by puszczała „Butchered at Birth” po czym – po kilku wlanych w siebie piwach – wskakiwał na stół, spuszczał gacie i wrzeszczał na całe gardło: kanibale!!! Dla stałych bywalców klubu po jakimś czasie ta sytuacja stała się tak banalna jak rozgrzeszenie podczas mszy, natomiast na nowych gościach – zwłaszcza na dziewczynach - zawsze robiła wrażenie. Nic dziwnego, że nawet teraz, po prawie trzydziestu latach, przygotowując wydanie Metal Hammera z Cannibal Corpse na okładce, od razu przypomniał mi się stary kumpel, którego serdecznie w tym miejscu pozdrawiam. Tym bardziej, że nadal słucha metalu!

Darek Świtała

 

ALBUM MIESIĄCA

FLAPJACK

Sugar Free

(MMP)

No to jedziemy! Czy jest tu ktoś, kto kocha lata 90.?! Te wszystkie jump madafaka, gruwy, miksy metalu i rapu, obowiązkowy stage diving. Trash cory? Hardcore (ten z okolic Biohazard a nie Terror), “Judgement Night”? Scenową braterkę? Deo Recordings w Wiśle? Te skojarzenia przychodzą mi do głowy, kiedy myślę o zespole Flapjack. Grupie, która, czy tego chcemy czy nie, zamknięta jest w latach 90.; tam powstały strzały „Ruthless Kick” i „Juicy Planet Earth”. W tamtej dekadzie zespół filtrował wszystko co modne do swojej stylistyki, przełożonej na wykonawczą finezję wówczas topowych muzyków. Późniejsze dekady łaskawe nie były; w 2012 roku pojawiła się znienacka płyta „Keep Your Heads Down”, potem były roszady w składzie i wreszcie śmierć legendarnego frontmana Guzika. Zresztą, to właśnie koncerty upamiętniające wokalistę stały się zaczynem nowej płyty. Nowej, soczystej, ale jednocześnie wręcz ostentacyjnie ciążącej do wiadomej dekady. Miejsca, w którym Naleśniki czują się jak w domu. I takim właśnie powrotem do domu jest „Sugar Free”.

Zadajmy zatem na pytanie – czy Naleśniki mają rację bytu w 2023 roku? Odpowiedź brzmi: mają, bo nikogo nie można pozbawiać prawa do życia. Tym bardziej, że witalność nowych nagrań jest ewidentna i tego nikt nie może im odmówić. Tak samo jak ewidentna jest ścieżka kompozycyjna, meandrująca między wszystkimi, wymienionymi na początku punktami odniesienia. Czasami są to w sumie pozytywne aspekty – te groovy są zaraźliwe i aż chce się skakać, styl gry Ślimaka jak zwykle ujmujący, precyzyjny i energetyczny, podobnie riffy, które są wręcz natrętnie „kojarzące się”. Soczyste to, fajnie jadące i miejscami lepiące się do ucha. Zespół przygotował aż 14 kompozycji, na szczęście nie przesadzonych, a powtykanie między dłuższe tematy krótkich, hardcore’owych strzałów („Mosh Pit”, „360 Degrees”, „Cocksucker Boss”) dodaje płycie wigoru. Pozostałe numery to już klasyka – niemalże deklaracyjny „Veterans”, łamiący kark „Dope Boy”, biohazardowe „Don’t Look Down” czy „Proxy War”, ruthless’owy „Shotgun”. No ładnie. A co nieładnie? Gdzieś tam gryzie mnie ten narzucająca się, ale i lekko omszała braterka core’a i rapu. Bo chcąc nie chcąc, słyszę w tle potworki w stylu Dog Eat Dog i nic nie poradzę, że kojarzy mi się to ze szczeniackimi latami. Było i się skończyło. Troszkę drażnią też tzw. scratche/sample, zdecydowanie oldskulowe, szczególnie jeśli weźmie się pod uwagę współczesne dokonania 88, Tonfy czy chociażby Run the Jewels. Ale – i to „ale” jest tu najważniejsze – Flapjack ma być Flapjackiem, który gra swoje i nie próbuje się zmieniać. Dlatego sprawa wygląda bardzo prosto – jeśli lubiłaś/lubiłeś Naleśnika z lat 90 (albo wręcz jesteś tak stara/y, że zaliczyłaś/eś koncerty zespołu), „Sugar Free” ze swoją oczywistą narracją, także tekstową, trafi w gusta. Reszta będzie się dobrze bawić, ale w podobny sposób, jak dzisiaj bawimy się, słuchając np. OMD… Zatem, skaczcie do góry jak kangury!

Arek Lerch

  

powrót do listy